Czy uczyć dziecko języków obcych od urodzenia?

 

Wielojęzyczność u dzieci stała się dla mnie w pewnym momencie czymś naturalnym. Współpracowałam z rodzinami w których każdy rodzic uczył dziecko swojego języka ojczystego, równocześnie ucząc trzeciego języka właściwego dla kraju zamieszkania całej rodziny. Często też rodziny pochodziły z jednego kraju, lecz decydowały się na życie w innym kraju – w efekcie również posługiwały się trzema językami i uczyły dzieci trzech języków. 

Spotkałam się z różnymi opiniami na temat uczenia maluchów języków obcych. Zbombardowano mnie różnymi pytaniami typu:

  •  Czy nie jest przesadą nakładać na dziecko presji nauki od najmłodszych lat?
  • Czy „wyścig szczurów” należy zaczynać tak wcześnie?
  • Czy dzieci dają radę posługiwać się trzema językami obcymi?
  • Czy osobiście uczenie dzieci języków obcych pochwalam czy też nie?

 Szybko odpowiem na ostatnie pytanie:

ZACHĘCAM DO UCZENIA DZIECI JĘZYKÓW OBCYCH OD URODZENIA.

 Jak uczyć?

Zasada jest prosta: dużo mówić do dziecka w języku obcym. Należy pamiętać, że przykładowo, jeżeli uczymy języka angielskiego i francuskiego: jedna osoba (np. ojciec) komunikuje się z dzieckiem po francusku, natomiast druga osoba komunikuje się z dzieckiem po angielsku (np. matka). Dla dziecka oczywiste staje się przyporządkowanie konkretnego języka do konkretnej osoby co pomaga uniknąć chaosu w głowie malucha.

 W przypadku rodzin w których uczono trzech języków obcych najczęściej trzecią osobą wprowadzającą trzeci język do życia dziecka była niania lub guwernantka. W każdym przypadku dochodziło do momentu, w którym dziecko mieszało języki, konstrukcje gramatyczne zdań. Czasem spotykając nową osobę długo milczało i było bardzo skryte, ponieważ starało się ustalić język odpowiedni do komunikacji. Milczenie dziecka nie oznaczało jednak braku umiejętności posługiwania się językiem lub totalnego zagubienia. Było natomiast efektem procesu analizy osoby rozmówcy, któremu należało przyporządkować język.

 Spotkałam się kiedyś ze zdaniem rodzica, które utkwiło mi w głowie:

„Nie chcę jej teraz uczyć języka obcego. Dziecko powinno mieć dzieciństwo i nie brać udziału w wyścigu szczurów od najmłodszych lat”.

Wypowiedziała je mama dwuletniej dziewczynki.

Z mojego punktu widzenia i doświadczenia – nigdy nie widziałam negatywnych skutków nauki języków obcych od najmłodszych lat. W żadnym przypadku, który obserwowałam dzieci nie czuły presji nauki. Fakt, że tata, mama czy opiekunka mówili w innym języku – nigdy nie był przez nie odbierany negatywnie. Przykładowo, z pewnością taki skutek mogłoby przynieść wprowadzenie do życia dwulatka Pani przychodzącej raz w tygodniu na 2 h zabawy w języku obcym. Brak relacji z osobą z zewnątrz, niezrozumiałe słownictwo, oczekiwanie nauki poprzez zabawę to dla maluchów wyzwanie, które może być zbyt stresujące. Codzienna komunikacja w różnych językach z osobami mieszkającymi pod jednym dachem nie jest odbierana przez dzieci jako zachowanie nienaturalne. Wręcz oczywisty staje się dla nich fakt, że każdy mówi inaczej. Moment zagubienia zawsze przychodzi. Maluch zaczyna mówić i miesza języki. Jest to proces, który trwa przez jakiś czas. W pewnym momencie dziecko jest jednak na tyle dojrzałe, że zaczyna dostrzegać różnice pomiędzy językami. W najlepszym okresie dla rozwoju zdobywa wiedzę bezcenną – wielojęzyczność, którą wypracowuje w sposób naturalny.

 Nigdy nie zastanawiałam się nad istnieniem negatywnych skutków uczenia dziecka kilku języków obcych. Nie poszukiwałam też artykułów psychologicznych, które wskazałyby mi negatywne konsekwencje nauki języków obcych od urodzenia. Nigdy nie czułam potrzeby rozpoczynania takich poszukiwań ponieważ zawsze obserwowałam zachowanie szczęśliwych dzieci, które w sposób naturalny przyswajały wiedzę (bez stresu, presji, testów, ocen).

 Gorąco zachęcam do uczenia dzieci języków obcych od najmłodszych lat. Wiedza i umiejętności to bezcenny prezent, który można podarować dziecku. Ucząc nie odbieramy dzieciństwa, a dajemy możliwości i poszerzamy horyzonty.